wtorek, 20 czerwca 2017

Kabotyni w Aikido

Definicji kabotyna przypominać nie będę ale jest to określenie, które najbardziej pasuje mi do tego o czym chcę powiedzieć.

Zaczynając przygodę z Aikido mój nauczyciel nie musiał "pajacować" i wykonywać żadnych innych oprócz nauczania techniki czynności w celu zainteresowania nas ćwiczących.

Dlaczego dzisiaj wielu mistrzów (nie tylko aikido) zmieniło swoją postawę ? Według mnie odpowiedź jest jasna i chyba nie muszę podawać jej wprost.
A może znak czasów ? Może odbiorca inny ? 
Pojawia się tylko pytanie czy nie zatracą oni (o ile już się to nie stało) własnej pasji i czy Dojo nie stanie się tylko kolejnym miejscem spotkań anonimowych dla siebie ludzi podążających za swoim "pajacującym" mistrzem i stających się również pajacami i karykaturami aikidoków lub ogólnie ludzi dla których BUDO coś znaczy, dla ludzi dla których BUDO to proces wychowawczy w którym trzeba ogarnąć głównie samego siebie a później dopiero poprawiać innych.

Jeśli Ciebie dojrzałego człowieka trenującego Aikido (Karate czy Judo)  nudzi studiowanie techniki czego oczekiwałeś rozpoczynając trening ?
Jeśli tylko wysiłku fizycznego, idź pobiegać lub odwiedź fitness klub. Jeśli walki idź na ulicę się sprawdzać. 

Sądzę , że wszystko zależy od zaufania jakim obdarzacie swojego nauczyciela. Jeśli ono jest pozwólcie przeprowadzić się przez meandry aiki-wysiłku wzmacniającego nie tylko mięśnie.   

Keiko to powtarzanie ,które nie musi być nudne jeśli każdy trening zaczniesz jak pierwszy, z czystą kartą, w pogodnym nastroju bez żalu i oczekiwań.

Oczywiście nie piszę tu o treningu z dziećmi , ponieważ te potrzebują nieco innych form treningowych(mniej technik), zabawy i radości nie wykluczając tutaj starszych grup. 
Socjalizacja natomiast przyda się każdej grupie wiekowej.

Być może i Ty musisz zastanowić się nad swoim treningiem i stosunkiem do innych ćwiczących w twoim Dojo. A może staniesz się dla niektórych przykładem ?  Powodzenia.

         

Dawniej a dziś czyli przemyślenia jeszcze nie oldboja.

Dawniej a dziś. Jak jest ?
Kiedy byłem jeszcze w szkole podstawowej, mój nauczyciel WF( i nie tylko tego przedmiotu), zdecydowanie nie był tylko magistrem od przysiadów. Oczywiście wypełniał swoją podstawową rolę czyli nauczanie ruchu ale również wychowywał zgodnie z nazwą przedmiotu którego nauczał.
Wychowywał nie zawsze miłymi słówkami a raczej twardą postawą mającą nas "spionizować" Jednocześnie czuliśmy w nim podporę, kogoś kto powie co robić nie tylko na boisku oczywiście wspomagając codzienny wysiłek naszych rodzin włożony w wychowanie. Przychodził często do klasy i sprawdzał nasze wyniki w nauce. Po co, dlaczego, a co go to obchodziło ?!
A no właśnie takich postaw mi dzisiaj brakuje, zaangażowania.
Postawy te oczywiście pośrednio powodowane przez nas samych (rodziców), którym brakuje autorytetów i którzy w związku z tym łatwo będą "opluwać" (tutaj trochę generalizuję)nauczycieli, wychowawców, generalnie osób odpowiedzialnych ze szeroko pojmowaną edukację. Jak Ci mają się w tym wszystkim odnaleźć, czy znajdą w sobie na tyle siły, żeby mimo braku posłuchu i zaufania próbować przemycić jakieś wartości a nie tylko suchą książkową wiedzę. Mocno Wam wszystkim kibicuję w tym procesie i całuję moją żonę która zmaga się z tym zawodem od kilkudziesięciu już lat.